piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 2.

    - Coś ty zrobiła...?! - wrzasnęłam, niespodziewanie nawet dla siebie, wypatrując zszokowane oczy na swoją współlokatorkę. Która patrzyła na mnie z takim spokojem, jakbyśmy siedziały przy herbatce. Zupełnie jakby nie interesował ją fakt, że nasz sąsiad właśnie leży przed nami i kompletnie nie daje oznak życia.
    KOMPLETNIE!
    Dopiero wówczas, gdy dokładnie to do mnie dotarło, klęknęłam przy Harrym i ostrożnie zaczęłam szukać pulsu na jego szyi.
- To nie ja, słowo daję... - Liv tymczasem stwierdziła spokojnie, co zmusiło mnie do spojrzenia na nią. - Chciałam tylko plaster pożyczyć, bo się skaleczyłam. Przychodzę, a on tak leży. - zupełnie bez większych emocji, wskazała na niego ręką. - Sprawdziłam czy żyje... Niestety coś mu tam skacze na szyi. - westchnęła ciężko, dokładnie w momencie kiedy w końcu natrafiłam na jakąś jego tętnicę i sama się o tym upewniłam, ku niesamowitej uldze. - Ale wezwałam też karetkę, oni się znają lepiej. Może jest szansa na zmianę sąsiada. - Ruda uśmiechnęła się lekko, za co zgromiłam ją spojrzeniem. Musiało być naprawdę ostre, bo spoważniała w jednej chwili i lekko przestraszona wyciągnęła trzymaną przez siebie figurkę w moją stronę. - Chyba tym go walnęli.
    Uważniej przyjrzałam się rzeczy, najprawdopodobniej będącej narzędziem zbrodni. Była odpowiednio ciężka, żeby kogoś ogłuszyć, a nawet zabić. No i lśniła na niej krew. Nie byłam jednak do końca pewna do kogo ona należała. Obstawiałabym Liv, bo póki co tylko u niej krew wciąż ściekała z palca. Przy Harrym na szczęście nie powstawała żadna kałuża...
    Wzdychając ciężko i próbując opanować emocje, podniosłam się do pozycji stojącej. Trzęsące się dłonie schowałam do tylnych kieszeni spodni i zbliżyłam się do Liv, wbijając w nią uważne spojrzenie.
    - Co jeszcze dotykałaś?
- Tylko jego i to. - wzruszyła ramionami, lekko odwracając wzrok, po czym zupełnie spuściła głowę. - Leżało obok niego i tak podniosłam... Zamkną mnie? - spytała z kompletną rezygnacją w głosie i jednoczesną nadzieją w oczach. Aż odetchnęłam z ulgą, że jednak miała ludzkie odruchy. Nawet jeśli nie były skierowane w stronę Harry'ego...
- Pojedziesz na przesłuchanie. - odparłam, sięgając po telefon. - Ściągnę Nialla, będzie wyrozumiały... - z westchnieniem, zaczęłam przeszukiwać listę kontaktów. I niespodziewanie usłyszałam zniecierpliwiony oddech Rudej.
- A mówiłaś, że nie masz jego numeru jak chciałam cię z nim umówić! - pisnęła niespodziewanie z prawdziwym zdenerwowaniem, jakby obok wcale nie leżał nieprzytomny Harry...
- Uspokój się. - warknęłam przez zęby, bo powoli zaczęła mnie wyprowadzać z równowagi.
- Mogę cię z nim...
- Olive! - wrzasnęłam w końcu. W odpowiedzi tylko dostałam wkurzone westchnięcie. Zanim jednak zdążyłam ją porządnie opieprzyć, gdzieś z dołu dotarło do mnie zduszone jęknięcie. Jak na komendę obie odwróciłyśmy głowy w tamtą stronę, dzięki czemu mogłam zauważyć jak ręka Harry'ego wędruje na jego szyję...
    - Głowa mnie boli... - powolnym ruchem potarł kark, po czym ostrożnie zaczął się podnosić. Udało mu się nawet usiąść, chociaż widocznie się przy tym namęczył. Chyba nadal był też lekko zamulony, bo od razy schował głowę między kolana i zaczął głęboko oddychać.
- Dzięki Bogu żyjesz... - pospiesznie znów klęknęłam przy nim, wpatrując się w niego z uwagą. Zmartwiona, nawet złapałam za jego ramię, chociaż kompletnie nie znałam swoich pobudek i jako policjantka nawet nie powinnam.
- Ja bym się tak nie cieszyła... - Liv nagle westchnęła cicho, a kiedy na nią spojrzałam, aż ociekała ironią.
    No w takiej chwili! Mordując ją spojrzeniem, nawet nie zauważyłam, że Harry zdążył podnieść głowę i również wbić wzrok w Rudą. Dopiero jego donośny głos mi to uświadomił.
    - Co ty mi zrobiłaś?!

*

    - Błagam cię, bądź poważna. - westchnęłam w stronę Rudej, która patrzyła na mnie tak, jakby jednak nie zrozumiała mojej prośby. To było dobijające. Byłam pewna, że z tą jej niewyparzoną gębą coś sypnie i dostanie status podejrzanej. A wierzyłam w jej niewinność i nie chciałam, żeby ją przymknęli. Była w końcu moją przyjaciółką. I może zabraniał mi tego regulamin i groziły mi wszelkie kary, jakie można sobie tylko wyobrazić, całą drogę do komisariatu instruowałam ją co powinna mówić, a co nie. Nawet teraz, stojąc przed salą przesłuchań próbowałam przemówić jej do rozsądku. Chociaż nie wyglądało na to, żeby szło mi specjalnie dobrze... Liv bowiem stała przede mną znudzona, bawiąc się końcówkami swoich włosów i tylko powoli przeżuwała gumę.
    Normalnie miałam ochotę ją walnąć.
    - Spróbuj niczego nie palnąć i nie żartować o nagłych zniknięciach Harry'ego, dobrze? - spojrzałam na nią uważnie. Nawet nie zauważyła, zajęta nakręcaniem kosmyka na palec. - Powiesz jedno słowo za dużo i nawet Niall będzie musiał cię zamknąć.
- Spoko, dam sobie radę. - zostawiając włosy, Liv w końcu raczyła na mnie spojrzeć. Nie było to jednak to, co by mnie uspokoiło...
    ONA JAK NIC SIĘ POGRĄŻY!
- Mów tylko to, o co cię pytają. - westchnęłam cierpliwie. Odpowiedziała mi dosłownie dwoma mrugnięciami, po czym niespodziewanie nachyliła się do mnie.
- Że tak zapytam... - szepnęła, ostrożnie rozglądając się na boki. - Możesz tak przygotowywać podejrzaną do przesłuchania? Jak to zauważą to jeszcze trafisz do celi obok za współudział. - uśmiechnęła się wrednie, natychmiast się odsuwając.
- Jak nic cię przymkną... - pokręciłam głową, lustrując wzrokiem jej sylwetkę.
- Miałaś mi pomóc... - Liv natychmiast się oburzyła.
- Sama sobie nie pomagasz.
    Ruda w odpowiedzi tylko zmroziła mnie spojrzeniem. Już nawet miałam ją upomnieć, żeby absolutnie za żadne skarby nie patrzyła tak na Nialla, bo już za samo to będzie mógł ją przymknąć, kiedy niespodziewanie mój partner pojawił się znikąd obok nas. Aż drgnęłam z zaskoczenia. Chłopak chyba to wyłapał, bo zamiast zwrócić uwagę na Liv, uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i musnął dłonią moje ramie. Nie wiem czy to drugie nie było bardziej przypadkiem, ale i tak zdążyłam przeżyć mały zawał...
    - Olive Richings? - Niall w końcu spojrzał na moją współlokatorkę, poważniejąc od razu. - Zapraszam do pokoju. - otworzył drzwi sali przesłuchań, przy których stałyśmy i dłonią wskazał na wnętrze.
- Od razu do pokoju? - Liv ruszyła przed siebie, jednocześnie uśmiechając się do niego wdzięcznie, za co miałam ochotę ją strzelić. Tak po ludzku. - Nie znamy się chyba aż tak dobrze, co?
    Całe szczęście zdążyła mi zniknąć z oczu, bo chyba bym ją wytargała za te rude kudły. Wściekła za jej nieodpowiedzialność aż zacisnęłam zęby, katując się idiotycznymi oddechami, które powinny pomóc mi się uspokoić. Bo w praktyce nie pomagały. Zajęta nimi, nie zauważyłam jednak, że Niall nadal stoi obok mnie...
- Już wiem co miałaś na myśli mówiąc o trudnym charakterze... - westchnął w końcu, przykuwając moją uwagę. Minę miał lekko zmartwioną.
- Zrób tak, żeby jej nie przymknęli, okej? - zniżyłam głos do szeptu, żeby przypadkiem nikt nie miał podstaw do ukarania mnie za spoufalanie z podejrzanymi. - Ona naprawdę jest niewinna. - stwierdziłam z głębokim przekonaniem. - Jest buddystką, nawet komarów nie zabija.
- Spokojnie, damy radę. - Niall uśmiechnął się lekko, znowu przypadkiem dotykając mojego ramienia. Odpowiedziałam tym samym, chociaż pewnie wyglądałam przy tym jak ostatni debil, o czym jednak wolałam teraz nie myśleć... - Idź podglądać, w razie czego możesz interweniować. - rzucił, powoli wycofując się do drzwi. Nie czekałam aż za nimi zniknie. Kiwając głową, od razu skierowałam się do sali, gdzie można było obserwować przesłuchiwanych zza lustra weneckiego.
    Szybko zajęłam odpowiednie miejsce, obserwując jak Niall powoli zbliża się do Liv, siadając naprzeciwko niej. I cieszyłam się, że dzieli mnie od niej gruba szyba, bo dosłownie miałam ochotę jej walnąć, za ten głupi uśmiech, który posyłała mojemu partnerowi.
- Szczerze mówiąc trochę się zawiodłam. - stwierdziła nagle, rozglądając się w koło. - Miałam nadzieję, że dostanę kajdanki, a tu zero fajerwerków...
- Poza słowami jest pani niegroźna, poza tym nie stawiała pani oporu przed doprowadzeniem na komisariat. - Niall zupełnie niezrażony, oparł ręce o blat stołu, który ich dzielił i przybrał poważną, służbową minę.
    Czemu mnie to cieszyło, nie wiem...
- Mimo wszystko liczyłam na większą akcję... - Ruda westchnęła, jakby zawiedziona, skupiając w końcu uwagę na facecie przed sobą. Który na szczęście, nie dawał się wyprowadzić z równowagi.
    - Możemy przejść do rzeczy?

*

    Ze zmęczeniem i jednoczesnym strachem obserwowałam jak Niall wprowadza do sali Harry'ego i oboje zajmując odpowiednie miejsca. Po patrzeniu na długie przesłuchanie Liv czułam się wykończona, jednak przerażenie, że ją przymknęli trzymało moje zmysły w odpowiedniej trzeźwości.
    Zgodnie z moimi podejrzeniami, ta kretynka sama siebie musiała wkopać. Po tym jak stwierdziła, że za kogo jak za kogo, ale za Harry'ego nie poszłaby siedzieć i prędzej wynajęłaby kogoś, żeby go załatwił, Niall nie miał innego wyjścia. Zamknął ją w przejściówce. Chciałam interweniować, ale przecież nie miałam żadnych podstaw.
    Teraz wszystko zależało od zeznania Harry'ego. Wiedziałam, że był nieco rozsądniejszy niż Ruda i nie będzie trajkotał na prawo i lewo. Z drugiej strony Harry został zaskoczony i mógł wskazać dosłownie każdego. A kto inny jak nie Liv wlatywała mu nagle do mieszkania z całą swoją nienawiścią do niego...
    - Może pan swoimi słowami opowiedzieć co się wydarzyło? - Niall z niezwykłą cierpliwością po poprzednim przesłuchaniu, zwrócił się w końcu do siedzącego naprzeciwko niego Harry'ego. Który dosłownie popatrzył na niego jak na debila.
- A czyimi mam mówić? - powoli podniósł jedną brew. Niall aż przymknął oczy na moment, po czym odwrócił głowę w moją stronę, posyłając mi znaczące spojrzenie zatytułowane "Co ty do cholery masz za znajomych..." Szybko jednak wrócił do Harry'ego, uśmiechając się do niego kwaśno.
- Przed chwilą przesłuchiwałem tysiąc razy złośliwszą podejrzaną, nie wytrąci mnie pan z równowagi. - stwierdził. Harry chyba nawet uśmiechnął się lekko po tych słowach. Ale równie dobrze mogło mi się zdawać, bo po chwili zaczął mówić. Całkiem poważnym tonem.
    - To nie ruda. - rzucił z taką szczerością w głosie, że nie sposób było mu nie uwierzyć. Zauważyłam jednak, że Niall zdziwił się lekko. - Ktoś mnie zaszedł od tyłu, usłyszałem tylko kroki. Gdyby to była ona, darłaby się na mnie już od wejścia do mieszkania. No i ona zawsze tak mocno pachnie cytrusami, a ten ktoś nie pachniał niczym.
    Zmarszczyłam brwi, dokładnie w tym samym momencie co Niall. Nie wiedziałam co myśli mój partner, w mojej głowie jednak pojawiły się same pytania skąd Harry z taką dokładnością wie czym pachnie Liv. Może to i było nie na miejscu, ale nurtowało niesamowicie. Próbowałam nawet znaleźć na szybko jakiś powód, jednak Niall szybko sprowadził mnie na ziemię.
    - Zauważył pan coś jeszcze? - spytał poważnie. Harry tylko skrzywił się z niesmakiem.
- Dostałem mocno w łeb, wybaczy pan. Poza ciemnością nic.